____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

wtorek, 8 listopada 2016

Winne Wtorki: wino Wysp Szczęśliwych

Hiszpania nieoczywista

            W 1312 roku kupiec i żeglarz pochodzący z Ligurii dopłynął do jednej z wysp położonych u zachodnio-północnych wybrzeży Afryki. Od jego nazwiska wyspę tę nazwano Lanzarote. Już wtedy kapitan Lancelotto Malocello dostrzegł potencjał drzemiący w Wyspach Kanaryjskich. Po niespełna dwóch dekadach pobytu na Wyspach Szczęśliwych musiał jednak skapitulować pod naporem rdzennych (no może nie do końca, ale o tym za chwilę) mieszkańców wysp, Guanczów.


Do rządzenia było wielu

            Zanim Wyspy Kanaryjskie trafiły pod panowanie Króla Hiszpanii, musiało upłynąć wiele lat. Pretendentów do sprawowania tu władzy na przestrzeni wieków pojawiło się wielu. Już w okolicach trzeciego tysiąclecia przed naszą erą dopłynęli tu pierwsi osadnicy z Afryki (co dziwić nie powinno, wszak Kanary leżą u wybrzeży Afryki, nawet jeśli dziś znajdują się pod jurysdykcją państwa europejskiego). Około tysiąc lat później na Wyspy Kanaryjskie dotarł tajemniczy lud Guanczów. Na jego temat wciąż krąży wiele tajemnic, badaczom do dziś nie udało się ustalić jego pochodzenia. Przez kolejne dwa tysiące lat Guanczowie żyli w izolacji, która zapewniała im względny spokój. Dopiero w 1312 na scenę wszedł wspomniany już na wstępie włoski żeglarz. Dotychczasowym mieszkańcom archipelagu po dwudziestu latach walk udało się pokonać Malocello. Ugięli się oni jednak pod kolejnym najeźdźcą. W 1402 roku na Lanzarote dotarł Jean de Béthencourt, odkrywca urodzony w Normandii, służący wówczas Królowi Kastylii. Przybycie Francuza rozpoczęło okres krwawych walk pomiędzy Hiszpanami, a Guanczami, które zakończyły się dopiero u schyłku stulecia. Skutki tych wojen widoczne są na Kanarach do dziś. Do dziś bowiem zachowały się tu jedynie niewielkie ślady obecności Guanczów, po Hiszpanach natomiast… no cóż, Hiszpanie władają wyspami nadal.

źródło: www.wikipedia.org

Wyspy wina, czyli Wyspy Szczęśliwe

            Dziś domeną Wysp Kanaryjskich jest przede wszystkim turystyka oraz uprawa bananów i pomidorów. Nie było tak jednak zawsze. Jeszcze w XVI wieku tutejsza gospodarka opierała się na produkcji cukru, a u schyłku kolejnego stulecia archipelag nazywano… „wyspami wina”. Produkcję wina z pewnością faworyzowało samo położenie wysp. Nierzadko były one ostatnim europejskim portem, w którym uzupełniano zapasy, tuż przed wyruszeniem w podróż przez Ocean Atlantycki ku Amerykom. Jak wiadomo, na statkach nie mogło zabraknąć i wina.
            Nie jest do końca jasne jakie trunki produkowano na Wyspach Kanaryjskich w wiekach XVII i XVIII. Pewne jest jednak to, że tutejszy klimat, a przede wszystkim lokalne terroir już wtedy wywierało znaczny wpływ na jakość i smak wina. Wszystkie wyspy archipelagu są pochodzenia wulkanicznego. Księżycowy krajobraz wydaje się być skrajnie niesprzyjający uprawie czegokolwiek, a mimo to lokalni producenci wina są w stanie przelać do butelek tuf wulkaniczny wyciągając z niego to, co najlepsze. Nie o terroir jednak tylko tu chodzi…

źródło: www.en.losbermejos.com

Tuf wulkaniczny w kieliszku

            Swoją wyjątkowość wina Wysp Kanaryjskich w równej mierze co terroir, zawdzięczają endemicznym szczepom. Jednym z nich jest Listán Negro. Czerwony szczep dający dość proste, owocowe wina, które najlepiej smakują niepotraktowane dębową beczką. Mnie w udziale przypadł Listán Negro od najstarszego i największego producenta na wyspach, Bodegas El Grifo. W kieliszku barwa purpurowa z ciemniejszymi refleksami. W nosie czarna porzeczka i jeżyna, ale nie one tu dominują. Owocowe aromaty mieszają się w kieliszku z zapachem asfaltu i smoły. W ustach wyraźna tanina i kwasowość. Drobne musowanie na języku, z początku wino szorstkie i mało przyjazne. Pierwsze wrażenie za nami, wino pokazuje drugą twarz; po dotlenieniu Listán wydaje się być nieco mniej szorstki w obyciu, nieco lżejszy i bardziej owocowy. Brakuje mu w pewnym momencie ciała, ale wyrazisty, lekko goryczkowy finisz zamyka ładnie całość. Z pewnością nie jest to wino z serii lekkie, łatwe i przyjemne. Wymaga skupienia i cierpliwości, aby odkryć jego wulkaniczne zalety.
            Jedno jest pewne, gdyby Portugalczycy wiedzieli jakie winiarskie terroir kryje się pod nazwą Wyspy Szczęśliwe, nie oddaliby ich Hiszpanom za Azory, Wyspy Zielonego Przylądka i Maderę. I pomyśleć, że całe to bogactwo miało kiedyś okazje stać się własnością Republiki Genui…




Nazwa: Listán Negro
Producent: El Grifo
Miejsce zakupu: w miejscu produkcji
Cena: ok. 8 euro
Rodzaj wina: czerwone, wytrawne
Ocena: 




Inni wtorkowicze napisali:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz